wtorek, 12 listopada 2013

Magdalena Witkiewicz "Opowieść niewiernej"

Magdalena Witkiewicz " Opowieść niewiernej "
Wydawnictwo : świat ksiażki
Jeśli chcesz kochanka                 If you want a lover
Spełnię każdą z Twych próśb     I'll do anything that you ask me to
A kiedy innej miłości chcesz     And if you want another kind of love
Zagram z chęcią każdą z ról      I'll wear a mask for you
Leonard Cohen - I'm your man

Tak powinno być w miłości , w życiu i małżeństwie lecz jak jest zapytajmy samych siebie...
Ewa tytułowa niewierna, przez parę lat jest ideałem żony, gotuje sprząta, dba o mieszkanie, męża tylko raz prasuje mu rękawy na kant nigdy więcej nie popełniła tego błędu. W tym dogadzaniu mężowi zatraca siebie z dnia na dzień z dawnej Ewy: słuchającej Starego Dobrego Małżeństwa, wędrówek górskich, chodzenia do teatru czy kina ;zostaje oglądanie filmów w telewizji, do teatru nie chodzili, bo Maciek nie lubił. Nawet zrezygnowała z ślubu kościelnego i wesela, bo zrobimy to później. Maciek był jak dla mnie mistrzostwem świata w odkładaniu pewnych sytuacji na później.
Wziął ślub, bo we dwoje jest łatwiej rozliczyć się z fiskusem.
Ewa trzydziestoparoletnia kobieta, która mimo, że ma męża żyje z nim jak z kim obcym są dla siebie nie jak alfa i omega tylko jak dwoje lokatorów żyjących pod jednym dachem. Ewa kobieta potrzebująca miłości , partnera , bliskiej osoby oraz  pragnąca dziecka ze "swoim" mężem. Zachodzi w ciążę , jest w tym momencie najszczęśliwszą kobietą pod słońcem, lecz długo nie cieszy się tym stanem... traci swoje ukochane maleństwo. Popada w depresje, traci pracę i napędza się z ogromną siłą jej stan gdy większość czasu spędza na kanapie i zajada smutki. Jedyną jej ostoją jest jej przyjaciółka, a gdzie mąż cóż ktoś musi zarabiać na rodzinę. Ewa wie, że Maciek jej nie zdradza tylko po nocach pracuje by "zarobić na dom".  Maciek jak dla mnie flegmatyk, materialista i egoista. Liczy się dla niego tylko to co czuje on, ważne by był obiad i pranie. Kiedy Maciek dowiaduje się , że w spadku otrzymał działkę budowlaną postanawia wybudować dom dla siebie i Ewy. Nie pyta o zdanie swojej żony tylko ją uświadamia o tym iż sprzedają  jej mieszkanie w Gdańsku a jego będą dalej wynajmować  i wybudują dom, nie w Gdańsku tylko w Krakowie. Maciek człowiek czynu kupuje projekt, jedzie do Krakowa załatwia wszelkie formalności, poszukuje ekipy budowlanej i rozpoczyna dzieło swojego życia budowę domu. Jak to bywa w życiu los bywa przewrotny, w dniu kiedy rodzi się Amelka córka Miśka i Gośki ( najlepszej przyjaciółki Ewy) Ewa kupuje gazetę by Amelka za parę lat mogłsa przeczytać co się wydarzyło  tego dnia i gazetę dla siebie z ofertami pracy. W życiu Ewy pojawia się Paweł i Michał dwaj mężczyźni, którzy przewrócą jej życie do góry nogami w sposób który nie jedna kobieta może wzdychać czasem...
Madziakowi za Opowieść niewiernej dziękuje,dała mi wiele do myślenia tego pozytywnego...
Książkę mogę polecić kobiecie jak i mężczyźnie w każdym wieku.

czwartek, 7 listopada 2013

Kto piszę książkę z Magdą Kordel

Jest superaśna nowina na temat pomysłu na tomik świąteczny 2013 :)
Magdalena Kordel założycielka owego pomysłu rok temu wydała razem ze swoimi czytelnikami zbiorek Opowiadań świątecznych i w tym roku owa reedycja pomysłu Magdalena Kordel na swoim blogu zbiera chętnych na Zbiorek 2013 :)

Zdjęcie pochodzi ze strony http://kornet.art.pl/3344/swiateczne-sesje-z-wip-studio-zapraszamy/


piątek, 1 listopada 2013

Śpieszmy się kochać ludzi




Śpieszmy się

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego

Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dzwięk troche niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widziec naprawde zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzec
kochamy wciąż za mało i stale za późno

Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a bedziesz tak jak delfin łagodny i mocny

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiac o miłosci
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą


ks. Jan Twardowski

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Czarownica

Przeczytałam recenzja w  ciągu kilku , polecam warto przeczytać. Choć pierwsza pisana o mężczyźnie a druga o dziewczynie mimo dwóch tytułów ich historie się łączą... Czarownica i Córka czarownicy Anna Klejzerowicz

sobota, 27 lipca 2013

Przez Syberię na Zbąszyń

Oryginalny tytuł artykułu na portalu naszemiasto.pl ARTYKUŁ napisany przez Pana Romana Rzepę. Artykuł jak to dwóch znanych mi chłopaków ruszyło w Pogoń za marzeniami, marzenie dość specyficzne, ponieważ Paweł i Damian wyruszyli do Rosji żeby przejechać się koleją Transyberyjską... pojechali do Berlina gdzie wsiedli w samolot kierunek Moskwa później z Moskwy na sam brzeg Oceanu Spokojnego do Władywostoku. Tam wsiedli do pociągu i ruszyli w podróż życia z pewnością.  Osobiście co jakiś czas gdzieś śledziłam poprzez Facebook ich podróż w końcu mieszkamy w miasteczku dość mały. SZATO BA chłopaki.Rok przygotowań do wyprawy, spedzili 148 godzin w pociągu, pokonali prawie 10 tyś km i byli na 135 stacjach kolejowych. zobaczyli cud natury i najgłębsze jezioro , najbardziej czyste Bajkał... Najlepsze było nadrobienie przez pociąg paru godzin opóźnienia i zawitanie na stache Moskwapunktualnie o 11.04. Warto mieć marzenia, realizować je i pociągnąć do tego innych:-)

piątek, 28 czerwca 2013

Dostałam nominację od wielkiego brata

Dziś powiadomiła mnie Agnieszka, właścicielka blogu Niekończące się marzenia o nominacji na odpowiadanie na pytania w celu lepszego poznania blogera , tylko kogo ja nominuję?
 
Pytania :
1.  Jaki preferujesz styl ubierania?

    To mnie zastrzeliłaś, lubię sukienki i spódniczki do nich szpilki lecz na co dzień chodzę w spodniach do tego jakaś bluzeczka bądź sweterek. Choć ostatnio bywało gorąco i ubierałam wszystko co luźne. A na rower i w góry wolę na sportowo :)

2.  Która książka w ostatnim czasie bardzo Cię zaintrygowała, zafascynowała? Jeśli chcesz napisz dlaczego?

Książek było wiele, które dały mi do myślenia, odbiły się echem...
Chyba taka, która dała mi wiele do myślenia i zmieniła mój światopogląd była książka Malwiny Kowszewicz "Zakazane Gry",mimo podobno napisana słabo ( pytanie czy któryś polski pisarz/pisarka zadowolą ciągle narzekających polaków?) mi dała pogląd na coś innego.

3. Wolałabyś mieszkać na wsi czy w mieście. Dlaczego?

Mieszkam w mieście, w małym mieście na jego przedmieściach,  30 metrów ode mnie zaczyna się wieś. Mam daleko do Poznania, do Zielonej Góry, lecz nad morze i w góry po  200 km i z tego się cieszę.

4. Czy robisz w swoim życiu to, o czym zawsze marzyłaś (praca , nauka)?

Marzenia a rzeczywistość  dwa różne światy, zawsze chciałam pracować z dziećmi lecz na to pewnie kiedyś przyjdzie czas. Co do nauki dążę do spełnienia marzenia w ostateczności.

5. Jeśli miałabyś możliwość zmiany swojego imienia, to na jakie byś je zmieniła?
 
  Kiedyś nie lubiłam swojego imienia, później miałam etap w życiu omijający przez kogoś moje imię, mówił do mnie Kwiatuszku, Księżniczko, Słoneczko, Skarbie (blee) lecz to minęło i tu chwała Rafałowi który do mnie mówił Kasiek, Kasiulku, Ksieńko, Kasik, Kaśku... teraz je akceptuje choć irytuje mnie brak odmiany u niektórych ... 

6. Co denerwuje cię najbardziej u współczesnych ludzi?

   Współcześni ludzie są bezczelni, krnąbrni materialiści. Uczucia są dla nich passe, lepiej żyć samemu niż komuś zaufać. Jestem w głębi duszy inna niż ten świat dookoła mnie.

7. Czy w swoim życiu miałaś, masz jakieś ciekawe hobby, zbierasz jakieś przedmioty?
 
    Zbieram 2-złotówki te wydane okolicznościowo;) uwielbiam układać puzzle i czytać książki, wędrować po górach, tam bym się przeprowadziła, a i rower jego cenię najbardziej a teraz droższa pasja samochody.

8. Które miasto w Europie najchętniej byś zwiedziła?


To pytanie dla mnie trudne, nie mam jednego konkretnego, chętnie zjechała bym cały kontynent, mogła by być Barcelona, Rzym, Praga...


9. Czego nigdy w życiu byś nie zrobiła.

Chyba "złapała" faceta na dziecko.

10. Sytuacja którą na zawsze chciałabyś zachować w pamięci to...?

Zdanie prawka i poznanie pewnej osoby, która okazała się być dobrym człowiekiem i poznanie mojej przyjaciółki :)

11. Twoja największa wada to?

Porywczość chyba trochę , niezdecydowanie chyba trochę, łatwowierność pewnie też... i to szukanie 





Marysia...



Marysia
Wczoraj spotkałam idącą ulicą parę: on i ona, szli rozmawiając ze sobą, ona pchała wózek z maleństwem, on trzymał dwóch chłopców za rękę. Siedziałam na ławce na pięknym starym rynku z kocimi łbami, z pięknymi drzewami. Siedziałam na ławce i przyglądałam się ludziom idącym do kościoła. Wyglądali wszyscy elegancko, kobiety w dopasowanych żakietach, spódnicach za kolano, w butach z niewysokim korkiem, fryzury idealnie spięte. Pomyślałam nie moje czasy, nie mój świat, popatrzyłam na siebie, miałam ubraną sukienkę do kolan w kolorze kremowym z białym kołnierzykiem. Wstałam z ławki i poszłam w stronę kościoła, przy wejściu  dostrzegłam tablicę z ogłoszeniami a na niej wisiało ogłoszenie z datą 23.06.1939 rok… była niedziela. Wchodząc do kościoła stanęłam przed dobrze znanym mi miejscem, pozłacane ramy obrazów, piękne barokowe wnętrze, złote oko w srebrnej oprawie nie dało mi wątpliwości stałam w moim mieście 74 lata wcześniej…  Patrzyłam na ludzi, byli uśmiechnięci, szczęśliwi mieli dużo znajomych i czas aby przywitać się zamienić parę słów. Lecz nadal ciekawiła mnie para z trójką pociech, dwóch chłopców grzecznie stojących przy wózeczku siostry. stanęłam na przeciw tej rodzinki, żeby obserwować jak piękne i sielskie życie było parę tygodni przed wybuchem drugiej wojny światowej, w miasteczku granicznym z Niemcami wtedy to była II Rzesza Niemiecka... Lato tego roku zapowiadało się piękne. Ludzie spędzali dnie spacerując po parku oglądając zamek, piękny barokowy zamek książąt Zbąskich później Garczyńskich. Park był piękny zadbany z wieloma alejkami prowadzącymi  nad jezioro. Czyste błękitne niebo , nie przepowiadało jak wiele się zmieni za parę dni. Poszłam na plażę, spotkałam tam tą mamę z dziećmi, siedziała na kocu dzieci bawiły się przy brzegu. Usiadłam na kępie trawy obok niej wystawiając twarz do słońca był sierpień, początek zbioru upraw z pól. Marysia bacznie obserwowała swoich synów, w pewnym momencie usłyszałam :
- jesteś nowa w naszym miasteczku? – zapytała Marianna
Zdziwiona popatrzyłam na nią
 – tak jestem tu nowa ( w sumie nawet nie bardzo wiedziałam jak się tam znalazłam);
- Ja mieszkam tu od urodzenia, tutaj się wychowałam i teraz wraz z mężem i dziećmi mieszkamy tu. Choć mój mąż pochodzi z daleka mieszkał w Krobi to sporo kilometrów . Przyjeżdżał do mnie rowerem, najbardziej żal mi go było zimą, więc widywaliśmy się wtedy rzadko, pieniędzy brak, bilety drogie i czasem drogi zasypane. Po paru latach odwiedzin postanowiliśmy się pobrać. Mąż zamieszkał, tu ze mną, wiesz on jest stolarzem.
- Piękna historia, mimo odległości, różnych pór roku i przeciwności losu.
- Przeciwności losu , gdzie tam wystarczy wiara i chęci a życie samo się ułoży jak chcesz.
Pomyślałam, że ona ma cudowne życie. Uśmiechała się do ludzi, zerkała na dzieci i malutką córeczkę, która spała w wózeczku. Opowiadała o swoim sielskim życiu:
-Mój mąż jest teraz przy zbiorach, pomaga, abyśmy się nie musieli martwić zimą o pyry, marchew, mięso czy mleko albo masło. Rodzina ma dużo pól i każda para rąk jest potrzebna. O tam wskazała palcem po drugiej stronie jeziora pracuje mąż, piękne miejsca las i pola. Odprowadziłam Mariannę i dzieci do domu, pod kamienicę w której mieszkali, w pięknym mieszkaniu nie dużym na parterze z podwórkiem, ogrodem i dojściem do rzeki. Parę tygodni później przeprowadziłam się na strych w kamienicy nad rodzinką. Malutki pokoik z oknem na rzekę i jezioro, czasem spoglądałam jak ucieka słońce, maluje swoimi promykami korony drzew, taflę jeziora skrzącą się jak lampki na choince. Dni mijały coraz szybciej i szybciej kończył się sierpień nadchodził wrzesień, dostałam pracę w pobliskiej szkole podstawowej, miałam  pracowałam z najmłodszymi w końcu robić to co lubiłam. Te lato było ostatnim beztroskim latem, podczas pobytu w tym mieście zdążyłam zaprzyjaźnić się z mamą dwóch uroczych chłopców Leona i Józia, dziewczynce na imię  było Zosia a mamie Marysia. Ostatnimi dniami sierpnia mówiono coraz częściej o dziwnych sytuacjach przy granicy polsko – niemieckiej. Szeptano o  wojnie… Ale gdzie wojna jedna skończyła się niedawno dopiero, ludzie nie zdążyli podnieść się ze strat. Franek jakby przewidując najgorsze zaopatrywał żonę i dzieci w zapasy, budował różne ziemianki, bo nigdy nie wiadomo. Tato rodzeństwa, stolarz Franciszek,  długo nie cieszył się z obecności dzieci i żony mieszkając na przedmieściach miasteczka 1 września 1939 roku poszedł walczyć za ojczyznę za Polskę. Marianna przepłakała nie jedną noc za mężem. Niemcy źli ludzie, gwałcili kobiety i dziewczynki , bili mężczyzn, starszych i dzieci. Nie mogłam podjąć pracy w szkole nie doszło do tego. Marianna uratowała mi wtedy życie schowała w ziemiance, zaraz po pierwszych strzałach nad ranem 1 września 1939 roku. Jej ze względu na dzieci odpuszczono, lecz inne nie miały tyle szczęścia. Gdy przez miasteczko przetoczyła się pierwsza fala niemieckich wojsk, ujrzałam światło dzienne i szczerze wolałam tego nie oglądać.  Mijał dzień za dniem, dzieci podrastały, Franek nie wraca a żonie rósł brzuch, kolejne dziecko w tak ciężkich czasach. Zaprzyjaźniłam się z Marią , mieszkałam na poddaszu tej samej kamienicy, pomagałam w pracach domowych i opiece nad dziećmi. Minęła jesień nadchodził grudzień, dla mnie miesiąc nadziei, marzeń, miłości i radości z narodzin Jezusa, maleńkiego zbawcy . Grudzień przywitał nas mrozem i śniegiem, ku radości dzieci i zmartwieniu mojej przyjaciółki. Martwiła się tym, że nie ma męża, że wigilia będzie inna niż te poprzednie. Mieszkając parę miesięcy w tym miasteczku poznałam różnych ludzi, między innymi leśniczego, pozostawiony na swoim stanowisku leśniczy Jan miał ponad 30 lat, samotny, mieszkał w lesie wraz z kilkoma rodzinami którzy się tam osiedlili po pierwszej wojnie światowej. Janek został oddelegowany po szkole zaraz na leśniczówkę , takie dziwne były czasy.
Opowiadał  o sobie czasem śmieszne historie, pochodził z okolic Gdańska, znad morza kochał lasy, bo jak ich można nie kochać za piękny zapach w gorące letnie dni.  Za przyjaźniłam się z nim, był miły, wrażliwy, pierwsze wrażenie sprawiał nie dostępnego człowieka. Pod skorupą niedostępności skrył się wrażliwy człowiek. Był trochę wyższy ode mnie, miał brązowe oczy, ciemne włosy i zniewalający uśmiech. Rozmowy z nim przynosiły mi ukojenie od niechybnych myśli gdy żyliśmy w czasach okupacji. Pomógł zdobyć nam opał gdy przyszła sroga zima. 24 grudnia przywiózł piękny świerk. W mieszkaniu zapachniało świerkiem, dzieci przyozdobiły choinkę ozdobami, które znalazły w kartonie na dnie szafy zrobionej przez Franciszka, sporej szafy ze skrzypiącymi drzwiami. Przyozdabianie choinki sprawiało wszystkim wiele radości. Nasza skromna wigilia składająca się z kilku potraw takich jak: opłatek, kapusta z grzybami, kapusta z fasolą i duszonymi pyrami, zupa z ryby, smażona ryba, pierogi z kapustą i grzybami, oraz barszcz. Skromnie i niewiele lecz wolny talerz na stole pozostał czekając na Franka do wspólnej wieczerzy wigilijnej zasiedliśmy wszyscy wraz Jankiem i wolnym miejscem dla strudzonego wędrowca. Wieczór spędziliśmy na śpiewaniu kolęd i pastorałek. Wieczorem Marysia została w domu czekając z nadzieją na Franka, nie mając pojęcia czy żyje, czy gdzieś już został pochowany godnie. Pasterka odbyła się w kościele pod eskortą wojsk niemieckich aby nikt nic nie zrobił przeciwko okupantowi. Tej nocy Janek spał w moim pokoju w moim łóżku ja u Marysi tam gdzie mieszkałam od początku zimy z oszczędności lepiej ogrzewać choć trochę jedno małe mieszkanie niż mieszkanie i pokój na poddaszu. Marysia opowiadała o swoich świętach z mężem, tęskniła za nim mimo iż nic o tym nie mówiła. Z dnia na dzień było jej coraz trudniej kolejna ciąża sprawiała jej trudności, męczyła się szybciej, nogi miała opuchnięte i bez wsparcia swojego ukochanego. W pierwszy dzień świąt doszła nas wiadomość o zbliżających się wojskach Radzieckich. Mieliśmy nadzieję, że tym razem nas ominie inna okupacja. Bardzo się myliliśmy w drugi dzień świąt wraz z switem rozległo się głośne dobijanie do drzwi. Marysia zerwała się na równe nogi choć w jej stanie było to dość trudne. Pobiegła do drzwi , otwierając je miała nadzieję na cud, że to mąż. Myliła się, w progu stało dwóch niemieckich żołnierzy, dwóch następnych z góry sprowadzało Janka w piżamie. Wtargnęli do mieszkania z łóżek siłą wyciągnęli zaspane dzieci mnie za łokieć pociągnęli na korytarz zdążyłam chwycić sweter dla siebie, Marysi i chłopców, Zosię wzięłam na ręce i mocno przytuliłam pod swetrem. Wypchnięto nas bosych nie odzianych na ulicę i nakazano dołączyć do reszty ludzi siedzących na wozie. Wieźli nas nad jezioro, zwozili ludzi z każdej strony z okolic. Na plaży zepchnęli nas z wozów i popychali w stronę zamarzniętej tafli, setki ludzi: bosych, nieodzianych, wystraszonych i zdezorientowanych. Stałyśmy na tafli lody modląc się o cud, Marysia trzymając chłopców za ręce, ja mając Zosię na rękach przytulając najmocniej na świecie, obok mnie stał Janek. Ktoś krzyknął, że będą wysadzać w lód, lód na którym staliśmy wszyscy, wybuchła zwiększona panika, ktoś ruszył do ucieczki, padł strzał. Zapadła cisza, niczym nie zmącona cisza. Wśród żołnierzy zaczęły się szmery, padło parę komend po niemiecku i zaczęli w pośpiechu się wycofywać, uratowało to nas. Wojska niemieckie wyparły wojska radzieckie. Uratowało to wiele ludzkich istnień. Z Marysią połączyła nas niewidzialna nić a Janek stał się najbliższą osobą zaraz po Marysi i dzieciach.
Z Jankiem latem przed Bogiem ślubowaliśmy sobie miłość. W międzyczasie urodziła się Tereska. Po dwóch latach wrócił Franek, ogromna była radość, gdy zapukał do drzwi mieszkania a tam nadal czekała na niego z utęsknieniem żona i czworo dzieci. Doczekali się 7 dzieci, wnucząt lecz tylko Marysia poznała część swoich prawnuków, była wspaniałą drobną, mądrą i kochaną prababcią.


Dziękuję Magdzie Kordel za możliwość spełnienia części moich marzeń, Dzinie za uczepienie się mojej wyobraźni : CHŁOPAKU DZIĘKUJĘ CI. Dziękuję też Ani: kochana bez Ciebie nie było by mnie, Agaci za wieczorne rozmowy, Cioteczce Sabinie, Kasi i Dorci za to, że są i mają ogrom cierpliwości dla mnie.

niedziela, 23 czerwca 2013

Wakacje

Aaaaaaaa zakończyłam sesję i rok akademicki... Plany na najbliższe dwa tygodnie Napisać opowiadanie do Magdaleny Kordel klik, dokończyć Chuligankę i spakować się kierunek Szklarska Poręba klik z moją kochana Anią i poznam w końcu osobiście Agnieszkę :D  zapowiada się szalony czas....


poniedziałek, 3 czerwca 2013

Szkoła żon. Magdalena Witkiewicz.

    "... Tego wieczoru było chłodno. Głośno cykały świerszcze. Julia poza bramą szkoły czuła się, jakby opuszczała więzienie. Wcześniej nie było okazji wychodzić, tyle się działo. Dopiero Konrad zasugerował jej, że za bramą jest inny, równie cudny świat. 
    Gdy przeszły przez bramę, natknęły się na zieloną ścianę lasu. Trochę brzóz, gdzieniegdzie świerk, modrzew czy sosna. Michalina pobiegła, mocno objęła drzewko i przytuliła się do niego. 
- Mama zawsze mówiła, że brzoza to poczciwe drzewo. Wyciąga złą energię. Spróbujcie." (Magdalena Witkiewicz, Szkoła żon, Poznań 2013, s. 116) . 
 SZKOŁA ŻON MAGDALENA WITKIEWICZ
WYDAWNICTWO: FILIA
LICZBA STRON : 256
ISBN:978-83-63622-17-6
DATA WYDANIA : 17.04.2013
WYDANIE: PIERWSZE

   Zamykam oczy i przenoszę się do tytułowej Szkoły żon, słyszę cykanie świerszczy, zapach lasu...
Chciałabym leżeć i pachnieć jak kobiety w Szkole żon... Być trochę feministką, egoistka i zacząć wreszcie widzieć świat z perspektywy tego, że ważne jest to co czuję i potrzebuję ja. Znaleźć mimo różnicy pokoleń, Jagódka mogła być mamą Michaliny, prawdziwą namiastkę przyjaźni (JULIA,JAGÓDKA I MICHALINA) i dobroci ludzkiej.
Główne bohaterki szkoły żon dobrane są przypadkiem
Julia- " Piętnasta zero jeden. Właśnie uprawomocnił się wyrok sądu w sprawie rozwodowej jej i jej eks męża" świeżo upieczona rozwódka z urazem do mężczyzn. Pobyt w SPA wygrywa w konkursie wizytówkowym, gdy w klubie opija z koleżankami swój rozwód.
Misia- Michalina zwana przez swojego Misia(MICHAŁ) Misiem. Do Zmysłowej Szkoły żon trafia ponieważ Miś nie jest zadowolony z seksu oralnego w wykonaniu Michaliny. Michalina wychodzi z założenia, ze tylko Misiowi należy się przyjemność nie jej. Zagubiona, młoda, nastoletnia dziewczyna. Pracuje w klubie, w którym odbywa się konkurs wizytówkowy.
Jadwiga-  Pani lat 50 parę, żona męża który od paru lat nie widział nic interesującego w swojej żonie. Zamiast spędzać z żoną czas i kupować jej prezenty wolał kochanki i  to nawet pod nosem żony sąsiadkę mieszkającą pięto wyżej. Jadwiga kochała swój fotel w którym czytała tkliwe romanse i tam przeżywała najlepszy seks czasem z rumieńcami na twarzy.
Marta- mama dwójki dzieci, które kocha najmocniej, żona. Lubi słodycze z roku na rok rozmiarówka jej ubrań się poszerzała, w końcu zakładała na siebie coś w rozmiarze namiotu bez kształtu jakiegokolwiek. Ewelina ciotka Marty, właścicielka Zmysłowej Szkoły żon, pewnego dnia pragnie odmienić Martę zapraszając ją do szkoły żon...
   Pochłonęłam Szkołę żon Magdaleny Witkiewicz na dwa razy tego samego dnia, musiałam dać odpocząć mojej wyobraźni. Na okładce w  Empiku czytałam: "Romantyczna, erotyczna i trochę feministyczna opowieść o współczesnych matkach, żonach i kochankach." pomyślałam, że raz zaryzykowałam kupując pierwszą z serii książek z tulipanem i się zawiodłam. Zaufałam opinii Asymaki.  
Książka, która nie pozwala zapomnieć o sobie, potrafimy odnaleźć w bohaterkach jakieś cechy siebie i pomysł na to by coś zmienić, chyba, że ktoś jest tak szczęśliwy i owa zmiana jest mu zbędna to niech przeczyta na zapas, żeby  ewentualnie doradzić innej kobiecie. Czasem warto zostać egoistką i pomyśleć o sobie, znaleźć kogoś z kim czujesz się dobrze nie w ubraniu i makijażu tylko nago i bez makijażu nieważne czy masz 20 lat, 30, 40, 53, ważne jaką jesteś dla sbiebie.
Polecam Szkołę żon- koleżanka Katarzyna W.P. przeczytała ją w trzy godziny i "Była świetna", pewnie nawet kolejna wojna światowa by jej nie oderwała od pochłaniania książki.
Książka o kobietach dla kobiet...



czwartek, 23 maja 2013

Napiszmy wspólnie książkę :)

Już drugi raz spotykam się z pomysłem Magdaleny Kordel o samej Magdalenie można poczytać o tu i tu :) pomysł na napisanie książki odsłony drugiej, wystarczy spełnić wymaganie i opowiadanie zacząć od słów wczoraj spotkałem... należy jeszcze umieścić osobę żyjącą przed 1950 rokiem... resztę wskazówek jak i co napisać( do odważnych  świat należy) znajdziecie na blogu Magdaleny Kordel. Polecam z całego serca świetna zabawa i sprawdzenie siebie :)

wtorek, 14 maja 2013

Miejsce, które pokochałam

Zawsze pragnęłam pojechać w góry... Moje marzenie ziściło się lat temu kilka pojechałam na pierwszą wyprawę w góry kierunek Szklarska Poręba. Widok gór w marcu bezcenny, tyle śniegu co wtedy jeszcze nie widziałam, fakt tej zimy wszędzie spadło dużo śniegu. Później przez parę najbliższych lat bywałam tam dwa razy w roku... Jadąc tam zapominam o tym co zostaje tu  gdzie mieszkam.
a chciałam zobaczyć w swym życiu jeszcze kilka miejsc moje małe marzenie
Prowansja, w Prowansji i Toskanii zobaczyć te bezgraniczne pola lawendy, falujące jak morze, gdy wieje wiatr... Chciałam w swoim życiu zobaczyć Włochy i Grecję na własną rękę, pojechać do Hiszpanii i Portugalii oraz Istambuł wiem dziwny rozrzut ale marzenia są po to by marzyć :D
to moja lokalna Prowansja ;)

sobota, 11 maja 2013

"Ballada o ciotce Matyldzie" Magdalena Witkiewicz

"- Być dobrym Człowiekiem , Joanko, wcale nie jest tak trudno - powiedziała kiedyś ciotka Matylda. - Czasem po prostu wystarczy się uśmiechnąć , gdy przechodzisz obok kogoś smutnego. Wiesz , być dobrym, to po prostu mieć oczy i uszy otwarte. Na cały świat. A przede wszystkim na najbliższych. - Zamyśliła się i zaciągnęła papierosem. "
Jeden z wielu cytatów ciotki Matyldy, i pamiętaj "... Nawet liczba Matyld musi się zgadzać..." w tej książce, zabawnej opowieści o Ciotce, Frędzlu, Joance, Przemcio i Olusiu, Patrycji i całej liczbie dobrych ludzi.
    "Ballada o ciotce Matyldzie " jest moim drugim pozytywnym zderzeniem z twórczością Magdaleny Witkiewicz. Jest jak dobry wypoczynek, z książką na huśtawce w ogrodzie w letni wieczór...
 Główną bohaterką , tytułową jest Ciotka Matylda, która postanowiła umrzeć. Pomyślałam zwariowała kobieta, sama z siebie chce umrzeć.. Lecz jak się okazało później tak jest na tym świecie, że nic w przyrodzie nie ginie :D Na miejsce starej Ciotki przychodzi na świat druga Matylda córka Joanki.
  Joanka młoda, żona "marynarza" i tu chciałam powiedzieć specjalistę od nunataków (ciekawi wygooglają sobie czym są owe nunataki ). Po śmierci rodziców Joance zostaje tylko Ciotka Matylda. Rezolutna,przebojowa Cioteczka posiadająca 20% udziałów w "Piekarni", której właścicielami są Przemcio i Oluś... I w dniu kiedy umiera Ciotka Matylda na świat przychodzi Matylda córka Joanki i Nunataka Piotra ;) najważniejsze Matylda miała być chłopcem... Z pomocą przychodzą Joance obcy wtedy ludzie,z czasem ci obcy dobrzy ludzie stają się jej najbliższymi ludźmi, którzy ją wspierają, popychają do spełniania marzeń czasem o nich potrafimy tak szybko zapomnieć... Polecam Balladę z zamkniętymi oczami. Teraz kilka moich słów o książce, urzekła mnie mądrością, świetnymi dialogami siłą wiary w marzenia i wiarą w ludzi a tak często o tym zapominamy.
   Książka napisana lekko, przyjemnie się ją czyta nie przenosi nas w jakiś dziwny sposób z jednego miejsca w drugie. Spotykamy się też z tym jak trudno jest przełknąć pewne sprawy choćby Piekarni oraz jak ciężko dostać dofinansowanie na swoje własne marzenia. Za poznaniem mnie z twórczością Magdaleny Witkiewicz dziękuję Ani i Agnieszku :*

niedziela, 7 kwietnia 2013

Ona...

Zamknęła i otworzyła oczy świat się nie zmienił,  pomyślała, że to sen cudowny piekny sen. Tak stali ona patrzyła na kwiaty było ich tak dużo on na nią,  miała piekny uśmiech dziecka które poznaje świat . Podszedł do nich kierownik sali i zaprosił do środka do maleńkiego atolika przy oknie z widokiem na miasto, które cichło. Arek zamówił wcześniej dla nich kolavje szparagi , pierś z kaczki z sosem i pyzami. Rozmawiali ze sobą cały wieczor o sobie o tym,że tak długo się nie znali a tak nie wiele trzeba aby się poznać z kimś czasem to tylko znajomość czasem przyjaźń czasem rodzi się z tego wieksze uczucie. Podczas rozmowy okazało się, iż mają wspólnych znajomych oboje lubia to gdzie mieszkają.  Rozmawiali bardzo długo i ciężko było zakończyć ten wieczór.  W końcu Nina zdobyła się na odwagę aby wrócić z krainy w chmurach , tak się czuła przy nim na ziemię następnego dnia musiała wstać iść do pracy do swojej codzienności. Arek nie chciał się z nią rozstawać chciał mieć ją codziennie dla siebie z nią budzić się i kłaść spać patrzeć jak się uśmiecha,  smuci,  porusza lekko , jak duch pare centymetrów nad ziemią,  pragnął ja przytulać, całować,  dotykać.  Myślami ciągle to robił byl przy niej najbliżej jak się dało.  Podziękowali za kolację, pozegnali i wyszli szli nadal obok siebie dwoje ludzi lecz nie tych samych, oboje z ogromnymi nadziejami na lepaze jutro na lepsze życie . Życie z drugą połową z kimś komu zaufali...

czwartek, 4 kwietnia 2013

Moja opinia o książce Katarzyny Michalak " Mistrz"

Wydawca : Wydawnictwo Filia
Data wydania 23 stycznia 2013
ISBN : 978-83-63622-05-3
Liczna stron : 312


 Zakupiłam książkę w dniu premiery, pojechałam po  nią 80 km do najbliższego Empiku. Szczerze nie było mi szkoda ani czasu ani pieniędzy tego dnia, choć później okazała się, co się okazało. Po raz kolejny nie będę wzbudzać burzy w szklance wody. Choć ową książkę mijałam dwa miesiące...
Znajomość z twórczością Kasi Michalak zaczęłam od "Rok w Poziomce", później serii Poczekajkowej, urzekła mnie "Nadzieja". Lecz ten post miał być o innej bardzo nowej książce Katarzyny Michalak.
"Mistrz" w swoich początkowych zamiarach miał być odpowiedzią na twórczość E. L. James "Pięćdziesiąt twarzy Greya" wg Blogowych zapisów K. Michalak. Oczywiście aby porównać obie książki postanowiłam przeczytać "Pięćdziesiąt twarzy Greya" cóż na najwyższej półce twórczości to owa książka chyba nie leżała -szczerze przyznam nie znam się na pisaniu i nikogo też ranić ani żadnej negatywnych emocji wzbudzać nie zamierzam PRZYZNAJE NIE ZNAM SIĘ NA PISANIU-pewnego dnia przeczytałam fragment Mistrza na blogu K.Michalak link o tu można poczytać. Kilka słów ode mnie na temat owego tworu... Nie wiem co to ma być masło maślane czy bułka z bananem... W tej książce o księżniczce nic nie wiedzącej - Sonii , książętach z ciemną gwiazdą w tle Bracia de Luca , Raul i Vincent, lodołamaczu Andżelice ( wszystko poprzez zrobienie FELLATINO Patrz "Pięćdziesiąt twarzy Greya") i przystojnym lekarzu, przyjacielu Raula , późniejszym księciu z bajki ala groźny jednooki pirat Paweł...
 W sumie to nie wiem jak to napisać sama książka mnie nie pociągnęła nawet Andżelika, która w sprawie pracy czy podjęcia wyzwania przychodzi w kusej sukience i BEZ BIELIZNY. Czy ona przychodzi do burdelu czy klubu nocnego w sprawie pracy. Rany tak wyuzdane dziewczyny chodzą po świecie czy tylko w wyobraźni pisarki biegają tacy ludzie ??  Więc Andżelika otrzymuje zadanie na jednego z braci De Luca, trudne zadanie ponieważ starszy z braci Raul żyjący w świecie idealnym w VillaRosa gdzie 360 dni w roku, otacza je piękne morze i złoty piasek na plaży, piękna wyspa na Cyprze.Przy szarej Warszawie w której Raul znajduje nic nie wiedzącą Sonię, która przypadkiem znajduje się  w ciemnym przejściu podziemnym w złym czasie w złym miejscu, nawet owa biedaczka nie wie jak cenny towar niesie w plecaczku( jak można nie zauważyć czegoś obcego w małym plecaczku ??) Zostaje osaczona w podziemnym przejściu wraz z jakimś facetem niby  kurierem, który zostaje zabrany wraz z Sonią, która potraktują później jak uciekającą zwierzynę i odstrzelą, nie dosłownie trafi ją wspaniały Raul celnie w ramię. Ktoś mi wytłumaczy jak ktoś kto kocha może strzelać do osoby którą kocha? Powinno być bardziej drastycznie do głowy i do piachu Maleńką wpakować. Może Raula do mafii włoskiej na nauki wysłać... Jest wątek miłosny nr 1 miłość kiełkująca Raul - Sonia i zaraz zaraz pojawia się wątek miłosny nr 2 Paweł - Sonia... 
Wróćmy do Andżeliki biednej niby przebiegłej i sprytnej, nie udaje się  znaleźć dojścia do Raula. Pewnego pięknego dnia nasza Panna bez bielizny spotyka w Stadninie koni młodszego z braci De Luca Vincenta... w tym fragmencie książki opadły mi ręce i wszystkie zmysły,  percepcje i wszystko co mogło.  Ich rozmowa jest dla mnie żałosna jak i robienie loda w krzakach w parku Vicentowi a później zadowalanie  Panny bez bieliźnianej paluszkiem podczas jazdy konnej... dobrze, ze jaj pięści całej nie wpakował do pochwy był by to fisting oralny (tu też E. L. James) . Nasza panna bez bielizny swoją doskonałą zdolność załatwiania sobie wszystkiego lodami lub ustami została szybko narzeczoną Vincenta. I jedyna droga oraz możliwością dostania się do VillaRosa. Niestety nie była jedyną kobietą w tej posiadłości miała rywalkę cnotliwą dziewice Sonię, która o dziwo swoją nie wiedzą zdobyła serce Raula i Pawła... możliwe żeby wyrzucić Andżelikę lub ubrać ją w majtki chociaż, Sonii dać więcej więcej punktów IQ, Raulowi i Vincentowi dać korepetycje u mafii z prawdziwego zdarzenia, pewnie książkę czytała bym ciekawiej.
Cóż pisać recenzji nie potrafię, lecz po tą książkę długo nie potrafiłam sięgnąć i długo czytałam, męczyła mnie tym nadmiarem scen jak z taniego erotyka, który mimo mojej bogatej wyobraźni nie potrafiłam sobie tych scen wyobrazić. .. Tutaj moja wyobraźnia polegała nawet przy wielkiej wierze w moja wyobraźnię mojego kolegi Giny... poddała się i krzyczała nie rań mnie!!  
Jestem rozczarowana ta książka nie wiem gdzie ja wcisnąć ni to kryminał,  ni erotyk, pod książkę przygodową nie mogłam podciągnąć. Rozczarowałam się książką to tylko moja opinia , każdy ma swoją. Drugi raz po nią nie sięgnę. Nikomu nie odradzam, czytałam wiele opinii miażdżących. Nadal mój światopogląd o tej książce szuka swojego miejsca. 

Chcesz krytykować, krytykuj z głową i rozsądkiem. Pokora i empatia to nie zupa z Azji ...

czwartek, 28 marca 2013

Czasem życie zaskakuje


       Przeczytałam "Mistrza" recenzja może w swoim czasie jak mi się światopogląd wyrobi.. lecz Pan z pewnego blogu O tego wywołał burze w szklance wody, bądź w łyżce u autorki pseudo polskiej odpowiedzi na "Pięćdziesiąt twarzy Grey'a" dziś śmiało mogę wyrazić swoją mała opinię,  że wzbogaciłam wydawnictwo Filia i Katarzynę Michalak. Mimo ogromu szumu książka jest porażka.  Swoją wypowiedz uzasadnię w późniejszym terminie.

niedziela, 17 marca 2013

Poprawię się na wiosnę ;)

Zaniedbałam mój blog fakt dziękuję za uwagę Anno :)
Gonią mnie obowiązki i inne dziwne przypadłości życiowe...
Z moją empatią do ludzi wpakowuje się w problemy...
 Teraz w ramach dwóch przyszłych wpisów... Jeden będzie na temat "Sklepik z niespodzianką. Lidka" Katarzyny Michalaka o sklepiku tu można poczytać i drugi będzie na temat drugiej książki tej pisarki "Mistrz"tu można zobaczyć okładkę i opinie... .
Choć przeczytałam 43 strony i jestem zdegustowana... Może dotrwam do końca tej pozycji. Mam marzenie żeby dopisać dalszą cześć opowiadania... :)
Byle do wiosny :)

poniedziałek, 18 lutego 2013

Wolność słowa

Oburzył mnie fakt, że w Polsce od 1989 roku mamy wolność słowa a jakoś ciężko ją pewnym osobą uszanować , nikogo nie obrażam , ani jego uczuć , wyznania. Wypowiedziałam się tylko na temat dlaczego to a nie tamto... Można sobie poczytać o tu w konstytucja

czwartek, 14 lutego 2013

walentynki

Jeżeli Cię pokocham wejdź bez pukania
lecz dobrze to sobie przemyśl:
mój siennik będzie twoim, zakurzona słoma,
szemrzące oddechy.

świeżą wodę wleję do dzbanka
nim wyjdziesz, wyczyszczę Ci buty,
nikt nam tutaj nie będzie przeszkadzał,
zgarbiony, mógłbyś spokojnie cerować nasze ubrania

jeżeli cisza będzie wielka odezwę się do Ciebie
jeśli się znużysz, usiądź na mym jedynym krześle
jeśli jest ciepło, poluzuj kołnierzyk,zdejmij krawat
jeśli jesteś głodny, czysta kartka papieru
będzie twoim talerzem jeśli jest jedzenie
lecz zostaw mi trochę - ja również jestem wiecznie głodna

jeżeli cię pokocham wejdź bez pukania
lecz dobrze to sobie przemyśl:
Toja dłuższa nieobecność sprawiłaby mi ból.

\"Bez pukania\"
Attila Jozsef
ze zbioru Winter Nights

wtorek, 12 lutego 2013

hmm

Dostałam książkę od faceta pt "Facet na telefon"... Ciekawe co myśleć... i może warto poczytać opinie...

Zdjęcie pochodzi z lubimyczytac.pl

czwartek, 24 stycznia 2013

Drogie Dziewczynki

Ten post jest dla Agusi, Aniulki i Natalki ... Moje drogie może sabat zwołamy... mam coś na relaks czerwone PORTO... coś do zaspokojenia żołądka sobie przygotujemy i cytrynkę żeby główka nie bolała...  Jak mawiał Grey trzeba jeść jeśli chce się pić ;) 

wtorek, 15 stycznia 2013

Absurdy życia

Wiecie życie mnie zaskakuje coraz bardziej, ostatnio się dowiaduje coraz więcej. Zawsze myślałam, że zakochać się można w kimś kogo się zna a teraz facet oznajmia mi po kilku spotkaniach  dwu godzinnych ,że nie zakochał się a on tylko z taką chce się spotykać w której się zakocha... Teraz zagadka to ja jestem nie dostosowana czy jakaś inna? Albo jeszcze inna absurdalna teoria facet musi być przystojny nieważne jaki jest w środku... Absurd ważne to jak się z kimś rozmawia, jak się czuje w jego towarzystwie...  Im młodsi ludzie tym absurdy życiowe większe wg mnie

niedziela, 6 stycznia 2013

Wymianka

Myślę nad tym od jakiegoś czasu:  z miłością w tle ale nie wiem czy potrafiła bym sprostać.... Nigdy nie miałam z tym styczności może ktoś brał już w tym udział?

sobota, 5 stycznia 2013

Marzenia...



Dziś jak wracałam z Poznania myślałam o moich marzeniach o tym najważniejszym o dziecku... Pewnie przez odwiedziny u koleżanki i jej córeczki ślicznotki. Takie maleństwo  jego bezwarunkowa miłość, uśmiech tak wiem ma to swoje blaski i cienie ;) Ale kobiety chyba tak mają, że kochają dzieci swoje i nad obcymi się zachwycają