poniedziałek, 31 grudnia 2012

Szczęśliwego nowego roku

Rok może nie był szczególny, ponieważ zaczął się nie tak jak miało być na pogrzebanych nadziejach, marzeniach, później było gorzej... i tak aż do lipca do pobytu w szpitalu... Jesień przyniosła troche bardziej kolorowego życia dzięki szalonemu pomysłowi pewnej osoby... Później dzięki Pani Magdalenie Kordel i R. zdobyłam się na spełnienie swojego małego drugiego marzenia w życiu napisałam opowiadanie choć marzyła mi się kiedyś napisanie książki dzięki której mogłabym wybudować domek i żyć z moim maleństwem spokojnie... Lecz wszystko przede mną...                         
Życzę wam spełnienia marzeń w tym nadchodzącym roku, aby za rok można było znów podsumować coś pozytywnego :)

niedziela, 23 grudnia 2012

Serdeczne świateczne życzenia...

Czytając życzenia różnorodne nie wiem cóż Wam życzyć moje Drogie Blogerki...
Życzę wam zdrowia, uśmiechu, prawdziwego przyjaciela i wiary w swoje siły, reszta przyjdzie sama... Na święta życzę dużo spokoju, rodziny trochę smakołyków, i podarków od serca :*:*:*

wtorek, 18 grudnia 2012

W biegu życia...

Do końca świata zostały trzy dni... Przeczytałam Greya część drugą była ciekawa, omińmy seks w tej książce... Oczekuję części trzeciej. Ale dziś chce zrobić to co sprawia mi największą przyjemność ubrać choinkę choć muszę wypastować podłogi i jeszcze do fryzjera zdążyć ale choinkę choćbym o północy miała ubrać to to zrobię:) postaram się dopisać kilka stron do poprzedniego postu tego pt Ona...

niedziela, 2 grudnia 2012

Ona...


Ona.

Obudziła się w środku nocy , grudniowej nocy, przykryła kołdrą pod same uszy. Odwróciła się w stronę okna, była piękna noc gwiazdy i księżyc świeciły niczym lampki na choince. Przez myśl przebiegło jej, że do świąt Bożego Narodzenia zostało aż bądź tylko 5 dni… Na stoliku obok łóżka ręką poszukała komórki spojrzała na czas, była 2.30. Jako młoda kobieta powinna być szczęśliwa, zdrowa, niezależna, wykształcona, miała pracę lecz nie miała nikogo z kim mogłaby dzielić swoje pomysły, myśli i smutki, których ostatnio było nawet sporo.  Przewracając się z boku na bok dotrwała do świtu, był piękny zimowy ranek. Słońce wschodziło delikatnie nad lasem, śnieg iskrzył się na dachu stodoły. Niby mieszkam w mieście a jakby na wsi- pomyślała.
- Już nie śpisz- usłyszała za plecami, przy łóżku stała jej młodsza siostra, odwróciła się i tylko uśmiechnęła. Z kuchni doszedł zapach kakao, smak dzieciństwa, beztroskich lat lenistwa… wstała założyła szlafrok, lubiła te dni gdy mogła leniuchować w szlafroku, piżamie i kapciach z kakao w dłoniach. Przypomniało się jej jak kiedyś lubiła święta te grudniowe, zapach pomarańczy, świerku, śnieg, ciasta, wszystkie przygotowania do świąt. Teraz życie wygląda inaczej ludzie pędzą gonią za nieosiągalnymi marzeniami, pieniędzmi i wszystkimi materialnymi potrzebami.
- już 11 więc coś trzeba zrobić- zwróciła jej uwagę siostra.
- no dobra – odpowiedziała, odstawiła kubek, poszła do łazienki się ubrać. Później nałożyła płaszcz, czapkę i rękawiczki, wyszła na spacer, idąc ulicami miasta doszła nad jezioro w środku pięknego słonecznego zimowego dnia, w środku tygodnia nie powinno być tam nikogo. Na ławce przy brzegu siedziała chłopak. Usiadła kilka metrów od niego na następnej ławce, ukradkiem spoglądała z ciekawości kim on był. Miał może 30 lat, ciemne włosy, poważny wyraz twarzy. W myślach się do niego uśmiechnęła.
- Może jak ja nie mógł ten nocy spać- pomyślał, oparła się i wyciągnęła nogi. Cisza, spokój, tego latem tutaj nie zastaniesz. Gdy wróciła na ziemię ze swoich marzeń, chłopaka już na ławce nie było.
- co za szkoda- powiedziała na głos i się uśmiechnęła do siebie. Za swoimi plecami usłyszała:- a czego?- podskoczyła z wrażenia.
- tak tylko głośno myślę- odpowiedziała -za jej plecami stał chłopak, usiadł obok,
- jestem Arek- wyciągnął rękę,
- a ja Nina- odpowiedziała, podając mu dłoń
Siedzieli przez chwilę w ciszy ona zapatrzona w zamarzniętą taflę jeziora a on nie wiedziała gdzie, bała się spojrzeć na niego.
-To czego ci szkoda Nino?
Przez chwilę nie wiedziała co mu odpowiedzieć, jeśli się przyzna do tego co pomyślała to pewnie ja wyśmieje, a jak skłamie to będzie jej wstyd przed samą sobą. Jak nie lubię na szybko wymyślać jakiś odpowiedzi…
- Hm szkoda mi tych lat co tak szybko uciekają, tych pięknych świąt, które zeszły na ścieżkę materialną. Ludzie  bardziej chcą pokazać na co ich stać niż to, że mają rodzinę  której nie potrzeba bardziej rzeczy tylko wspólnych chwil - uff udało się pomyślała….
-może masz rację, lubisz widać stare święta te co były kiedyś gdy tak wiele trzeba było stać w kolejce pod sklepem a w sklepie był ocet i musztarda – szczerze się uśmiechnął.
Zapadła cisza między nimi tego pięknego  zimowego dnia. Dnia który odmieni życie jej i jego… siedzieli tak w ciszy aż głupio się jej zrobiło, że nie mogła znaleźć punktu zaczepienia żeby wymyślić o czym  z nim rozmawiać. W końcu zapytała czy kupił już choinkę i wewnętrznie stukała się palcem w głowę „ty głupia o co go pytasz”?
- Wiesz, że nie nawet nie pomyślałem jeszcze o tym, zresztą wróciłem do kraju dwa dni temu i napajam się urokiem mojego rodzinnego miasta. Lubiłem tu wracać mimo, że  mieszkałem w pięknym kraju jakim jest Holandia- uśmiechnął się – nie myśl o mnie jako o tym który lubiła Holandię jako kraj używek. Podobało mi się życie tam, było prawie jak tu też dużo rowerów i wody ale to nie to samo co moja mieścina.
Patrzyła na niego jak na kogoś dziwnego, po co jej to opowiada? Przecież jej nie zna, nic o niej nie wie ani ona o nim. Jak można tak rozmawiać z obcym człowiekiem o sobie. Ona zawsze z dystansowana do obcych nigdy nie mówiła za dużo o sobie, bo po co mają wiedzieć za dużo albo jeszcze się z niej śmiać może, bo nigdy niewiadomo co komu do głowy przyjdzie. Pamiętała jak w szkole podstawowej wyśmiewał się z niej kolega z klasy, że ma usta zbyt wypukłe. Jak ona tego wspomnienia nie lubiła.
-O czym znów myślisz?
Przebiegła jej myśl o kurcze znów nie wiem co odpowiedzieć, myśl, myśl szybko…
- Wspominam lata szkoły, te lepsze i gorsze. Musze jeszcze dziś zrobić kilka rzeczy, będę uciekała. Pośpiesznie wstała z ławki i pragnęła zniknąć jak kiedyś jako małe dziecko. Złapał ja za rękę
-poczekaj- szepnął, patrzył na nią swoimi pięknymi brązowymi oczami, w których widziała prośbę aby nie odchodziła, nie znikała tak szybko. Czuła się jak krew w  jej żyłach przyspiesza, a jak mi coś zrobi, rozejrzała się dookoła nikogo nie było.
- Nie bój się nic ci nie zrobię, chce tylko z kimś się poznać tyle lat mnie nie było tu, nie mam zbyt wielu znajomych, nie chciałem cię przestraszyć. Może umówimy się na kawę albo herbatę, sok co będziesz chciała tylko proszę daj mi szanse.
- dobrze ale naprawdę nie dziś, mogę dać ci numer komórki, tylko mnie nie prześladuj- uśmiechnęła się tym razem ona do niego.
Puścił jej dłoń, poczuła ulgę znów czuła się pewniejsza siebie, zawsze mogę uciekać. Nie bój się mnie naprawdę nic ci nie zrobię nie mam takich zwyczajów.
-Mogę cię kawałek odprowadzić- znów się do niej uśmiechnął w taki dziwny sposób, niby zaczepiał ją, jakby przyjaciel z lat dzieciństwa. Do bramy było 100 metrów, 100 metrów ciszy pomyślała ale się zdziwiła, mówił o sobie, że za czasów dzieciństwa bawił się w parku, jeździł po nim rowerem, było spokojnie i bezpiecznie, bawił się na placu zabaw przy przedszkolu.  Minęli bramę, chciała się pożegnać, lecz w jego spojrzeniu wyczytała, pytanie czy może ją odprowadzić jeszcze?  Szli ulicami miasta, spacerkiem, nie odzywając się do siebie czasem ukradkiem patrzyła na niego. Miasto było pięknie przystrojone na te święta przy lampach wisiały świeczki z żarówek, pomiędzy domami wisiały girlandy z napisem wesołych świąt. Na rynku wybrukowanym po kilku latach brzydkich płyt, teraz wyglądał pięknie, pośrodku stała piękna, wysoka choinka, świerk przystrojony, kokardkami, zrobionymi przez dzieci ozdobami i ogromną ilością lampek. Gdy do niego doszli zapytał od ilu lat stawiają taką choinkę?
- od chyba 10 lat na pewno wcześniej nie pamiętam, aby była co roku- odpowiedziała.
-Rany jak ja dawno tu nie byłem, spędzałem każde święta gdzieś daleko od rodzinnych stron w Alpach z przyjaciółmi ale przestało mi odpowiadać, chciałbym mieć już swoją choinkę i rodzinę.  A ty masz swoją rodzinę Nino?
- Tak mamę i siostrę , i żadnych konkretnych celów na najbliższe lata.
- To kiedy spotkamy się znów?
- Może w tym roku- odpowiedziała z przekąsem.
- Ależ ty jesteś dowcipna.
Pozwolił jej spokojnie odejść, idąc do domu, oglądała wystawy, były piękne, takie świąteczne, ciepłe. Myślała o tym chłopaku, że przywołała go chyba nad tym jeziorem myślami. Nie mogła sobie przypomnieć jak miał na imię? Kurcze szybko, chyba Arek. Cóż pewna nie mogę być .
W tym momencie poczuła wibracje komórki w kieszeni płaszcza, nieznany numer, pewnie znów ktoś jej robi głupie żarty. Otworzyła tego sms’a : „Miło było Cię poznać. Arek. P.S. Proszę spotkaj się ze mną jeszcze J.” Może kiedyś się spotkamy. Teraz mam inne zajęcia. Znów szła tą samą ulicą co dwie godziny wcześniej nic się tu nie zmieniło przez  ten czas. Znów poczuła tą samą wibrację , tylko tym razem sms był  od siostry : „ jedziemy po choinkę?” .  Odpisała „no”. Reszta dnia pachniała jej choinką, tak bardzo lubiła ten zapach, i zapach pierników… Wieczorem odszukała komórkę miała kilka nieprzeczytanych smsów… od niego. Czego on chce ode mnie przecież w ogóle się nie znamy. Wchodząc do łazienki popatrzyła na szlafrok ciepły, puchaty, duży szlafrok powiernik jej łez, pragnień, marzeń, jej złych i dobrych dni z ostatnich lat tak to w życiu było, że się nic nie układało po jej myśli. Nie zwracali uwagi na nią mężczyźni, chłopacy już w ogóle, ciągle prześladowało ja wspomnienie z podstawówki, że jest brzydka.... Otworzyła pierwszego sms’a „ Jesteś świetną dziewczyną J”, „ Spotkajmy się , proszę” , „Daj mi szanse cię zauroczyć”,  co za snob- przebiegła jej chytra jak lis i przebiegła myśl. Usiadła na wannie i otworzyła ciepłą wodę,  zaczęła zapełniać wannę dolała płynu do kąpieli i wraz z wodą przybywało piany, pachnącej zielonym jabłuszkiem. Ściągnęła z siebie kilka warstw ciuchów w końcu to zima a jej ciągle było zimno. Zanurzyła się jak potrafiła po same uszy, w gorącej wodzie. Poczuła się znów jak dziecko, które pragnie przytulania, aby czuć się bezpieczne i kochane , w końcu każdy ma coś z dziecka w sobie… A w święta to dziecko znów się w nas odzywa. Po godzinie wylegiwania się postanowiła wyjść, otuliła swoje filigramowe ciało w ciepły puchaty ręcznik, wytarła się, ubrała ulubioną piżamę z żyrafą i ten szlafrok, który tak uwielbiała, w swoim pokoju wcisnęła się pod kołdrę, i znów było jej przyjemnie. Przypomniało jej się spotkanie z rana i co mu odpisać? Sięgnęła po telefon, wystukała szybko „ Dobrze spotkajmy się za dwa dni o 17, w restauracji tego nowego hotelu. Będę czekała w holu. Miłego wieczoru Nina.” Odpowiedz była natychmiastowa „ Będę na pewno!”. W  myślach my czyta czy jak? Dwa dni minęły szybciej niż myślała, dopadało śniegu, zrobiło się pięknie ale i zimno… O 16 dostała sms’a „ Mam nadzieję, że się nie rozmyśliłaś?” odpowiedziała „ Chyba nie.” Popatrzyła na siebie w lustrze, aż się skrzywiła, pewnie ze mnie drwi. Włożyła płaszcz, szalik, kozaki rękawiczki i ruszyła nieświadoma na podbój swojego życia. Gdy doszła do hotelu zauważyła, że stoi ubrany w białą koszulę i czarne spodnie wyglądał bardzo elegancko. Podeszła zdecydowanym krokiem do drzwi rozsunęły się przed nią , w tym momencie on się odwrócił w dłoniach trzymał ogromny bukiet czerwonych róż. Pomyślała, że dni w tygodniu pomyliła, ale na kalendarzu w recepcji był czwartek, zegar wskazywał 17. Może to mi się śni pomyślała… dobiegły ją słowa
 – To dla ciebie Nino.
- Dla mnie, z jakiej okazji? Dziękuję!- zaczerwieniła się.
- Dla ciebie, nie masz za co dziękować, to takie moje podziękowanie za tamto spotkanie nad jeziorem. Mam nadzieję, że nigdy mnie nie opuścisz, że nie obawiasz się mnie już, naprawdę uważam cie za wspaniałą dziewczynę, taką która poznaje się raz na całe życie. Nigdy do niczego się nie spieszyłem ale teraz te dwa dni myślałem o tobie o tym, że pojawiłaś się tak nagle jak cud w święta. Sprawiłaś w moim życiu cud , znów świeci dla mnie słońce.
Stała i patrzyła na niego w głowie miała pustkę, serce waliło jej jak oszalałe, krew płynęła szybko, aż się jej zrobiło ciepło. Patrzyła na kwiaty na niego, znów na kwiaty na niego. Chętnie by uciekła stamtąd, ale miała 25 lat a to było by nie rozważne.
- Nino pewnie uznasz mnie za szaleńca, wariata kogo tylko chcesz tylko proszę daj mi szanse, żebym mógł ci pokazać jak bardzo mnie zauroczyłaś, jaką jesteś wspaniałą, piękną  kobietą, ogromnym darem od losu dla mnie. Zostań ze mną, gdybym miał więcej odwagi to dziś bym ci się oświadczył.
Dotarło do niej jedno ostatnie zdanie o tym, że się chce  jej oświadczyć
- Jesteś niepoważny, wcale się nie znamy.
- To nic nie szkodzi, będziemy mieli całe życie, aby się poznać, tylko daj nam szansę.
Uśmiechnęła się. Podszedł przytulił ją najmocniej jak potrafił, odwzajemniła jego uścisk. Pomyślała magia świąt, jednak działa.