Ona.
Obudziła się w środku
nocy , grudniowej nocy, przykryła kołdrą pod same uszy. Odwróciła się w stronę
okna, była piękna noc gwiazdy i księżyc świeciły niczym lampki na choince.
Przez myśl przebiegło jej, że do świąt Bożego Narodzenia zostało aż bądź tylko
5 dni… Na stoliku obok łóżka ręką poszukała komórki spojrzała na czas, była
2.30. Jako młoda kobieta powinna być szczęśliwa, zdrowa, niezależna,
wykształcona, miała pracę lecz nie miała nikogo z kim mogłaby dzielić swoje
pomysły, myśli i smutki, których ostatnio było nawet sporo. Przewracając się z boku na bok dotrwała do
świtu, był piękny zimowy ranek. Słońce wschodziło delikatnie nad lasem, śnieg
iskrzył się na dachu stodoły. Niby mieszkam w mieście a jakby na wsi-
pomyślała.
- Już nie śpisz- usłyszała za plecami, przy łóżku
stała jej młodsza siostra, odwróciła się i tylko uśmiechnęła. Z kuchni doszedł
zapach kakao, smak dzieciństwa, beztroskich lat lenistwa… wstała założyła
szlafrok, lubiła te dni gdy mogła leniuchować w szlafroku, piżamie i kapciach z
kakao w dłoniach. Przypomniało się jej jak kiedyś lubiła święta te grudniowe,
zapach pomarańczy, świerku, śnieg, ciasta, wszystkie przygotowania do świąt.
Teraz życie wygląda inaczej ludzie pędzą gonią za nieosiągalnymi marzeniami,
pieniędzmi i wszystkimi materialnymi potrzebami.
- już 11 więc coś trzeba zrobić- zwróciła jej uwagę
siostra.
- no dobra – odpowiedziała, odstawiła kubek, poszła
do łazienki się ubrać. Później nałożyła płaszcz, czapkę i rękawiczki, wyszła na
spacer, idąc ulicami miasta doszła nad jezioro w środku pięknego słonecznego
zimowego dnia, w środku tygodnia nie powinno być tam nikogo. Na ławce przy brzegu
siedziała chłopak. Usiadła kilka metrów od niego na następnej ławce, ukradkiem
spoglądała z ciekawości kim on był. Miał może 30 lat, ciemne włosy, poważny
wyraz twarzy. W myślach się do niego uśmiechnęła.
- Może jak ja nie mógł ten nocy spać- pomyślał,
oparła się i wyciągnęła nogi. Cisza, spokój, tego latem tutaj nie zastaniesz.
Gdy wróciła na ziemię ze swoich marzeń, chłopaka już na ławce nie było.
- co za szkoda- powiedziała na głos i się
uśmiechnęła do siebie. Za swoimi plecami usłyszała:- a czego?- podskoczyła z
wrażenia.
- tak tylko głośno myślę- odpowiedziała -za jej
plecami stał chłopak, usiadł obok,
- jestem Arek- wyciągnął rękę,
- a ja Nina- odpowiedziała, podając mu dłoń
Siedzieli przez chwilę w ciszy ona zapatrzona w
zamarzniętą taflę jeziora a on nie wiedziała gdzie, bała się spojrzeć na niego.
-To czego ci szkoda Nino?
Przez chwilę nie wiedziała co mu odpowiedzieć, jeśli
się przyzna do tego co pomyślała to pewnie ja wyśmieje, a jak skłamie to będzie
jej wstyd przed samą sobą. Jak nie lubię na szybko wymyślać jakiś odpowiedzi…
- Hm szkoda mi tych lat co tak szybko uciekają, tych
pięknych świąt, które zeszły na ścieżkę materialną. Ludzie bardziej chcą pokazać na co ich stać niż to,
że mają rodzinę której nie potrzeba
bardziej rzeczy tylko wspólnych chwil - uff udało się pomyślała….
-może masz rację, lubisz widać stare święta te co
były kiedyś gdy tak wiele trzeba było stać w kolejce pod sklepem a w sklepie
był ocet i musztarda – szczerze się uśmiechnął.
Zapadła cisza między nimi tego pięknego zimowego dnia. Dnia który odmieni życie jej i
jego… siedzieli tak w ciszy aż głupio się jej zrobiło, że nie mogła znaleźć
punktu zaczepienia żeby wymyślić o czym
z nim rozmawiać. W końcu zapytała czy kupił już choinkę i wewnętrznie
stukała się palcem w głowę „ty głupia o co go pytasz”?
- Wiesz, że nie nawet nie pomyślałem jeszcze o tym,
zresztą wróciłem do kraju dwa dni temu i napajam się urokiem mojego rodzinnego
miasta. Lubiłem tu wracać mimo, że
mieszkałem w pięknym kraju jakim jest Holandia- uśmiechnął się – nie
myśl o mnie jako o tym który lubiła Holandię jako kraj używek. Podobało mi się
życie tam, było prawie jak tu też dużo rowerów i wody ale to nie to samo co
moja mieścina.
Patrzyła na niego jak na kogoś dziwnego, po co jej
to opowiada? Przecież jej nie zna, nic o niej nie wie ani ona o nim. Jak można
tak rozmawiać z obcym człowiekiem o sobie. Ona zawsze z dystansowana do obcych
nigdy nie mówiła za dużo o sobie, bo po co mają wiedzieć za dużo albo jeszcze
się z niej śmiać może, bo nigdy niewiadomo co komu do głowy przyjdzie.
Pamiętała jak w szkole podstawowej wyśmiewał się z niej kolega z klasy, że ma
usta zbyt wypukłe. Jak ona tego wspomnienia nie lubiła.
-O czym znów myślisz?
Przebiegła jej myśl o kurcze znów nie wiem co
odpowiedzieć, myśl, myśl szybko…
- Wspominam lata szkoły, te lepsze i gorsze. Musze
jeszcze dziś zrobić kilka rzeczy, będę uciekała. Pośpiesznie wstała z ławki i
pragnęła zniknąć jak kiedyś jako małe dziecko. Złapał ja za rękę
-poczekaj- szepnął, patrzył na nią swoimi pięknymi
brązowymi oczami, w których widziała prośbę aby nie odchodziła, nie znikała tak
szybko. Czuła się jak krew w jej żyłach
przyspiesza, a jak mi coś zrobi, rozejrzała się dookoła nikogo nie było.
- Nie bój się nic ci nie zrobię, chce tylko z kimś
się poznać tyle lat mnie nie było tu, nie mam zbyt wielu znajomych, nie
chciałem cię przestraszyć. Może umówimy się na kawę albo herbatę, sok co
będziesz chciała tylko proszę daj mi szanse.
- dobrze ale naprawdę nie dziś, mogę dać ci numer
komórki, tylko mnie nie prześladuj- uśmiechnęła się tym razem ona do niego.
Puścił jej dłoń, poczuła ulgę znów czuła się
pewniejsza siebie, zawsze mogę uciekać. Nie bój się mnie naprawdę nic ci nie
zrobię nie mam takich zwyczajów.
-Mogę cię kawałek odprowadzić- znów się do niej
uśmiechnął w taki dziwny sposób, niby zaczepiał ją, jakby przyjaciel z lat
dzieciństwa. Do bramy było 100 metrów, 100 metrów ciszy pomyślała ale się
zdziwiła, mówił o sobie, że za czasów dzieciństwa bawił się w parku, jeździł po
nim rowerem, było spokojnie i bezpiecznie, bawił się na placu zabaw przy
przedszkolu. Minęli bramę, chciała się
pożegnać, lecz w jego spojrzeniu wyczytała, pytanie czy może ją odprowadzić
jeszcze? Szli ulicami miasta,
spacerkiem, nie odzywając się do siebie czasem ukradkiem patrzyła na niego.
Miasto było pięknie przystrojone na te święta przy lampach wisiały świeczki z
żarówek, pomiędzy domami wisiały girlandy z napisem wesołych świąt. Na rynku
wybrukowanym po kilku latach brzydkich płyt, teraz wyglądał pięknie, pośrodku
stała piękna, wysoka choinka, świerk przystrojony, kokardkami, zrobionymi przez
dzieci ozdobami i ogromną ilością lampek. Gdy do niego doszli zapytał od ilu
lat stawiają taką choinkę?
- od chyba 10 lat na pewno wcześniej nie pamiętam,
aby była co roku- odpowiedziała.
-Rany jak ja dawno tu nie byłem, spędzałem każde
święta gdzieś daleko od rodzinnych stron w Alpach z przyjaciółmi ale przestało
mi odpowiadać, chciałbym mieć już swoją choinkę i rodzinę. A ty masz swoją rodzinę Nino?
- Tak mamę i siostrę , i żadnych konkretnych celów
na najbliższe lata.
- To kiedy spotkamy się znów?
- Może w tym roku- odpowiedziała z przekąsem.
- Ależ ty jesteś dowcipna.
Pozwolił jej spokojnie odejść, idąc do domu,
oglądała wystawy, były piękne, takie świąteczne, ciepłe. Myślała o tym
chłopaku, że przywołała go chyba nad tym jeziorem myślami. Nie mogła sobie
przypomnieć jak miał na imię? Kurcze szybko, chyba Arek. Cóż pewna nie mogę być
.
W tym momencie poczuła wibracje komórki w kieszeni
płaszcza, nieznany numer, pewnie znów ktoś jej robi głupie żarty. Otworzyła
tego sms’a : „Miło było Cię poznać. Arek. P.S. Proszę spotkaj się ze mną
jeszcze J.”
Może kiedyś się spotkamy. Teraz mam inne zajęcia. Znów szła tą samą ulicą co
dwie godziny wcześniej nic się tu nie zmieniło przez ten czas. Znów poczuła tą samą wibrację ,
tylko tym razem sms był od siostry : „
jedziemy po choinkę?” . Odpisała „no”.
Reszta dnia pachniała jej choinką, tak bardzo lubiła ten zapach, i zapach
pierników… Wieczorem odszukała komórkę miała kilka nieprzeczytanych smsów… od
niego. Czego on chce ode mnie przecież w ogóle się nie znamy. Wchodząc do
łazienki popatrzyła na szlafrok ciepły, puchaty, duży szlafrok powiernik jej
łez, pragnień, marzeń, jej złych i dobrych dni z ostatnich lat tak to w życiu
było, że się nic nie układało po jej myśli. Nie zwracali uwagi na nią
mężczyźni, chłopacy już w ogóle, ciągle prześladowało ja wspomnienie z
podstawówki, że jest brzydka.... Otworzyła pierwszego sms’a „ Jesteś świetną
dziewczyną J”,
„ Spotkajmy się , proszę” , „Daj mi szanse cię zauroczyć”, co za snob- przebiegła jej chytra jak lis i
przebiegła myśl. Usiadła na wannie i otworzyła ciepłą wodę, zaczęła zapełniać wannę dolała płynu do
kąpieli i wraz z wodą przybywało piany, pachnącej zielonym jabłuszkiem.
Ściągnęła z siebie kilka warstw ciuchów w końcu to zima a jej ciągle było
zimno. Zanurzyła się jak potrafiła po same uszy, w gorącej wodzie. Poczuła się
znów jak dziecko, które pragnie przytulania, aby czuć się bezpieczne i kochane
, w końcu każdy ma coś z dziecka w sobie… A w święta to dziecko znów się w nas
odzywa. Po godzinie wylegiwania się postanowiła wyjść, otuliła swoje
filigramowe ciało w ciepły puchaty ręcznik, wytarła się, ubrała ulubioną piżamę
z żyrafą i ten szlafrok, który tak uwielbiała, w swoim pokoju wcisnęła się pod
kołdrę, i znów było jej przyjemnie. Przypomniało jej się spotkanie z rana i co
mu odpisać? Sięgnęła po telefon, wystukała szybko „ Dobrze spotkajmy się za dwa
dni o 17, w restauracji tego nowego hotelu. Będę czekała w holu. Miłego
wieczoru Nina.” Odpowiedz była natychmiastowa „ Będę na pewno!”. W myślach my czyta czy jak? Dwa dni minęły
szybciej niż myślała, dopadało śniegu, zrobiło się pięknie ale i zimno… O 16
dostała sms’a „ Mam nadzieję, że się nie rozmyśliłaś?” odpowiedziała „ Chyba
nie.” Popatrzyła na siebie w lustrze, aż się skrzywiła, pewnie ze mnie drwi.
Włożyła płaszcz, szalik, kozaki rękawiczki i ruszyła nieświadoma na podbój
swojego życia. Gdy doszła do hotelu zauważyła, że stoi ubrany w białą koszulę i
czarne spodnie wyglądał bardzo elegancko. Podeszła zdecydowanym krokiem do
drzwi rozsunęły się przed nią , w tym momencie on się odwrócił w dłoniach
trzymał ogromny bukiet czerwonych róż. Pomyślała, że dni w tygodniu pomyliła,
ale na kalendarzu w recepcji był czwartek, zegar wskazywał 17. Może to mi się
śni pomyślała… dobiegły ją słowa
– To dla
ciebie Nino.
- Dla mnie, z jakiej okazji? Dziękuję!-
zaczerwieniła się.
- Dla ciebie, nie masz za co dziękować, to takie
moje podziękowanie za tamto spotkanie nad jeziorem. Mam nadzieję, że nigdy mnie
nie opuścisz, że nie obawiasz się mnie już, naprawdę uważam cie za wspaniałą dziewczynę,
taką która poznaje się raz na całe życie. Nigdy do niczego się nie spieszyłem
ale teraz te dwa dni myślałem o tobie o tym, że pojawiłaś się tak nagle jak cud
w święta. Sprawiłaś w moim życiu cud , znów świeci dla mnie słońce.
Stała i patrzyła na niego w głowie miała pustkę,
serce waliło jej jak oszalałe, krew płynęła szybko, aż się jej zrobiło ciepło.
Patrzyła na kwiaty na niego, znów na kwiaty na niego. Chętnie by uciekła
stamtąd, ale miała 25 lat a to było by nie rozważne.
- Nino pewnie uznasz mnie za szaleńca, wariata kogo
tylko chcesz tylko proszę daj mi szanse, żebym mógł ci pokazać jak bardzo mnie
zauroczyłaś, jaką jesteś wspaniałą, piękną
kobietą, ogromnym darem od losu dla mnie. Zostań ze mną, gdybym miał
więcej odwagi to dziś bym ci się oświadczył.
Dotarło do niej jedno ostatnie zdanie o tym, że się
chce jej oświadczyć
- Jesteś niepoważny, wcale się nie znamy.
- To nic nie szkodzi, będziemy mieli całe życie, aby
się poznać, tylko daj nam szansę.
Uśmiechnęła się. Podszedł przytulił ją najmocniej
jak potrafił, odwzajemniła jego uścisk. Pomyślała magia świąt, jednak działa.
będziemy mieli całe życie... jakie to śliczne zdanie... bardzo ciekawie piszesz
OdpowiedzUsuńPiękne, po prostu piękne! Powinnaś zająć się pisaniem, jaka szkoda,że już koniec..
OdpowiedzUsuńJak znajdę czas dopiszę resztę dla kilku osób, obiecałam to w końcu:)
OdpowiedzUsuńDziękuje za słowa uznania:):*
Mogę liczyć na możliwość przeczytania kontynuacji?:)
UsuńPewnie :)
OdpowiedzUsuń